poniedziałek, 6 stycznia 2014

Poveglia - włoska wyspa strachu


Włoska wyspa Poveglia uważana jest za najstraszniejszą wyspę na świecie. Na jej teren mają zakaz wstępu nie tylko badacze i turyści, ale także sami Włosi. Nawet miejscowych rybaków przestrzega się przed jej brzegami. Ciemna i złowroga historia tej wyspy liczy wiele wieków. Poveglia jako najbardziej nawiedzone miejsce na świecie kojarzy się ze śmiercią i wielkim nieszczęściem. 


Ponura historia Poveglii zaczyna się już w czasach rzymskich. Wzniesiono ją, aby była miejscem kwarantanny i spoczynku dla ofiar dżumy. Niektórzy historycy uważają, że była również stacją kwarantanny dla ofiar zarazy, która nawiedziła Włochy w 1300 roku i wielu innych epidemii, które później miały miejsce.


Według statystyk na tej wyspie zginęło około 160 tysięcy chorych na dżumę. Niektórzy mówią, że połowa gleby Poveglii składa się z popiołu z tych nieszczęśliwych ludzi. Dokładna lokalizacja grobów nie jest znana, choć według lokalnych opowieści wynika, że są one w miejscu starych pól przeznaczonym niegdyś do uprawy roślin jadanych.


W wyniku ataku floty genueńskiej w 1379 roku, mieszkańcy Poveglii zostali przeniesieni na wyspę Giudecca. W 17 wieku zaoferowano oddanie wyspy potomkom jej pierwszych mieszkańców jednak ci odmówili.


Później przez setki lat wyspa pozostawała opuszczona, aby w 1776 roku stała się punktem kontrolnym Urzędu Zdrowia Publicznego w celu inspekcji statków podróżujących. Niestety, w 1793 roku podczas inspekcji jednego ze statków odkryto zalążki zarazy przez co Poveglia  po raz kolejny stała się centrum kwarantanny.


W czasie wojen napoleońskich Anglicy utworzyli tu  fort, z którego atakowali francuskich żołnierzy. Później rzekomo miejsce zostało przechwycone i spalone, a Napoleon Bonaparte wykorzystał wyspę do przechowywania broni.


Jak dotąd historia Poveglii nie jest różowa, a to jeszcze nie koniec. W 1922 roku została otwarta na niej instytucja szpitala psychicznego. Sale dla chorych urządzono w starych, opuszczonych budynkach. Jak z historii wiadomo szpitale psychiatryczne w tamtych czasach nie należały do przyjemnych miejsc ze względu na brak odpowiednich przepisów, w połączeniu z niektórymi nieludzkimi metodami terapii.


Według lokalnych opowieści Poveglia słynęła ze szczególnie brutalnego lekarza. Torturował on swoich pacjentów, wykonując na nich operacje z narzędzi takich jak młotki i dłuta. Trwało to przez wiele lat, aż pewnego dnia rzucił się z wysokiej dzwonnicy. Spekuluje sie, że albo oszalał, albo wypchnięto go celowo.


Szpital został zamknięty w 1968 roku, od tamtej pory  budynki na wyspie powoli się rozpadają.


Odwiedziny Poveglii  nie są oficjalnie dozwolone jednak niektórzy badacze wkradają się na wyspę. Do największych wyzwań należy wynajęcie łodzi, która miałaby tam popłynąć.


Jak można się spodziewać, biorąc pod uwagę makabryczną przeszłość tego miejsca, Poveglia stała się ulubionym miejscem łowców duchów i osób zainteresowanych w zjawiskami paranormalnymi. 



Nietrzeba wierzyć w opowieści o duchach, aby nabawić się gesiej skórki zwierdzając to miejsce, gdyż ciała zmarłych tu ludzi są bez wątpienia częścią fundamentów Poveglii. 

5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Wszystko fajnie, tylko skąd "graffiti" na ścianach budynków, których nikt rzekomo nie odwiedza?

Anonimowy pisze...

Jakbys czytal to bys wiedzial. Wstep na wyspe jest zakazany, jedynie ciekawscy proboja sie tam dostac, jak i napewno banda mlodych debili probujacych pokazac ze sa odporni na strach. Stad te graffiti -.- Wielkie brawa dla Ciebie za inteligencje!

Anonimowy pisze...

te miejsce jest przerażające nie pojechała bym tam.Czy to prawda że są tam duchy? jak tak to gratuluję tym debilom co piszą grafity na ścianach bo są bardzo odważni ja bym się prędzej zesrała niż tam popłwała

Asael pisze...

Po blisko pół wieku opuszczenia i dewastacji, wyspa została sprzedana /wydzierżawiona na 99 lat/ za ok. 2 mln zł. Co wygląda na super okazję, biorąc pod uwagę, że na aż 7 ha i jest zaledwie 10 km od Wenecji! Przykładowo działka budowlana o tej powierzchni w Warszawie kosztuje ok około 10x więcej! Cóż, zrujnowane wyspy (jak i pałace w podobnym stanie z kilku hektarowymi parkami) są nabywane za niewielki ułamek szacowanej ceny samego gruntu. Widać koneserów jest mało. Nabywca ma zamiar odrestaurować budynki (co wyceniono na 8x więcej niż dał za całą wyspę na zorganizowanej przez rząd licytacji). Co do przeszłości, strachów i duchów, myślę, że trzeba być bardzo przesądnym (zastraszanym przez religie itp.) aby się tym przejmować.

Anonimowy pisze...

Może to duchy narysowały graffiti :D