poniedziałek, 31 maja 2010

Dziewczynka - kot

Sześcioletnia dziewczynka Li Xiaoyuan pochodząca z Chin padła ofiarą bardzo dziwnej choroby, na którą jak dotąd nie znaleziono lekarstwa. Lekarze tak naprawdę nie wiedzą co dolega małej Li, gdyż jej przypadek jest ewenementem w świecie medycyny. Ze skóry Xiaoyuan wyrastają drobne, szare włoski przypominające kocią sierść. Najgorszym dramatem dla dziewczynki jest to, że włosy także zaczęły rozrastać się na twarzy.
Cała historia zaczęła się od małego znamienia na plecach. Rodzice Li chodzili wraz z nią na wizyty do różnych lekarzy, którzy jednogłośnie stwierdzili, że nie ma powodów do zmartwień, gdyż jest to tylko niegroźne znamię. W wywiadzie dla "The Sun" ojciec dziewczynki obwinia za zaistniałą sytuację lekarzy, którzy nie podjęli żadnych kroków, gdy była ku temu okazja. Teraz wszyscy rozkładają ręce nie wiedząc co zrobić z jednym wielkim znamieniem, które wciąż się rozrasta.
Historia ta jest dramatem zarówno dla rodziców jak i samego dziecka. Rodzice nie wyobrażają sobie przyszłości Li, jak ona ma z tym dalej żyć? Sama Li jest zrozpaczona, gdyż rówieśnicy omijają ją szerokim łukiem wytykając przy tym palcami i nazywając "dziewczynką kotem".
Według lekarzy ze szpitala dermatologicznego w Zhaoqing dziecko mogło zachorować na postać jakiejś dolegliwości, którą w żaden możliwy sposób nie można powstrzymać przed dalszym rozprzestrzenianiem się, a tempo rozwijania się tej choroby jest bardzo szybkie.
Lekarz ze szpitala dermatologicznego tak wypowiedział się na temat znamion:
"Kiedy były mniejsze, mogliśmy zastosować leczenie laserem. Ale nawet gdybyśmy usunęli je operacyjnie, istnieje spore prawdopodobieństwo, że doszłoby do krwotoku pooperacyjnego."
Można by było jednak usunąć miękkie włoski, lecz koszt tej operacji wynosił by w przeliczeniu na złotówki, aż sto tysięcy złotych, a wszystkich włosków i tak by się nie dało usunąć.
W styczniu 2010 roku lekarze wzruszeni apelami zrozpaczonych rodziców i losem małej Li postanowili wykonać za darmo serie przeszczepów skóry, być może to będzie sposób na wyleczenie Xiaoyuan.

Jagnię o ludzkiej twarzy

W dobie rozwoju XXI wieku coraz więcej napływa do nas niepokojących informacji z różnych stron świata o wadach genetycznych, które dotykają coraz większą liczbę zwierząt. Przykładem tego mogą być historie z poprzednich lat takie jak narodzenie się dwugłowego węża, cielaka, żółwia czy pół kozła i pół człowieka . Niestety najświeższa informacja w tym temacie przebija te wszystkie przypadki, a mowa tutaj o jagnięciu, które przyszło na świat z twarzą człowieka. CNN Turkey podaje, że całe zajście miało miejsce w mieście Izmirze w styczniu 2010 roku.
Urodziło się poprzez cesarskie cięcie. Tuż po urodzeniu szokowało swoim wyglądem wszystkich tam obecnych. Oto fragment wypowiedzi świadka całego zdarzenia - weterynarza Erlan'a Elibol'a:
"Widziałem już zmutowane krowy i owce. Byłem świadkiem narodzin cielaka z jednym okiem, dwiema i pięcioma kończynami, ale kiedy ujrzałem jagnię z ludzką twarzą, nie wierzyłem w to, co widzę. Jego matka nie mogła sobie poradzić, więc potrzebna była moja pomoc".
Jagnię, które tak wstrząsnęło mieszkańcami miało ludzkie usta, oczy i nos. Uszy to jedyna część głowy, która była niezmutowana. Naukowcy twierdzą, że mutacje takiego pokroju zdarzają się bardzo rzadko i prawdopodobnie są skutkiem niedoboru witaminy A, które zwierze powinno otrzymywać w łonie matki.

wtorek, 25 maja 2010

Czemu Słońce nie stygnie?

W ciągu ostatnich 5 mln lat objętość oraz moc promieniowania Słońca były dosyć stabilne. Ciekawostką jest więc to w jaki sposób przez tak długi okres czasu temperatura jądra Słońca utrzymuje się na stabilnym poziomie 15 mln stopni. Zasługą tego jest znajdujące się we wnętrzu Słońca palenisko, które w sposób regularny wytwarza potrzebną energię, która wypromieniowywana jest w przestrzeń kosmiczną. Astronomowie przez długi czas nie umieli wyjaśnić skąd bierze się ta ogromna energia, dopiero niedawno odkryto dlaczego gwiazdy i Słońce świecą. Przy ogromnej temperaturze jądra wodoru, które w 72% stanowi skład Słońca występują procesy zapalania, tzw. następuje synteza jądrowa. W niej wodór zamienia się w hel podczas tego cały czas wytwarza się energia. Udało nam się wyzwolić energię wodoru dzięki czemu powstała bomba wodorowa. Szukamy pokojowych zastosowań energii wodoru jeśli by nam się to udało to znikłaby potrzeba szukania innych źródeł energii.

Dla bardziej ciekawskich:



niedziela, 23 maja 2010

Pół kozioł, pół człowiek

Jakiś rok temu byliśmy świadkami kolejnej tragicznej i szokującej wiadomości, która w krótkim czasie obiegła cały świat. Mianowicie w 2009r. w Zimbabwe w wiosce Maboleni urodziło się przedziwne stworzenie opisywane przez naocznych świadków jako połączenie w jedno ciało człowieka i kozła. Owe zwierze miało zniekształconą, ludzką głowę, szyję, a także ramiona. Od pasa w dół przypominało wyglądem kozła.
Kilka godzin po urodzeniu tajemnicza istota zmarła, a jej ciało w pośpiechu spalili mieszkańcy Maboleni. Tłumaczyli swoje postępowanie tym, iż boją się klątwy bogów, gdyż tak dziwne zwierze narodziło się w ich wiosce.
Jason Machaya, gubernator prowincji, w której leży Maboleni twierdzi, że narodziny pół kozła, pół człowieka nie mają jakiegokolwiek powiązania ze zjawiskami nadprzyrodzonymi, w które wierzą zabobonni mieszkańcy wioski. W wywiadzie dla "The Mailu Telegraph" powiedział, że istota ta narodziła się w wyniku "bestialskiego gwałtu dokonanego przez mężczyznę".
Naukowcy specjalizujący się w dziedzinie genetyki zaprzeczyli temu co powiedział gubernator Machaya tłumacząc, że jest niemożliwym biologicznie, aby istniała możliwość połączenia komórki zwierzęcej z ludzką. W trakcie analizowania zdjęć niezwykłej istoty podkreślili, że bez dokładniejszych badań DNA nie mogą mieć pewności co do jej pochodzenia, ale najbardziej realnym wytłumaczeniem jest to, że był to zmutowany genetycznie płód kozła, który od samego początku miał niewielkie szanse na przeżycie.

piątek, 21 maja 2010

Wyspa miesiączkujących mężczyzn

Na dalekim archipelagu Schouten pośród grona drobnych wysepek znajduje się jedna niezwykła wyspa o nazwie Wogeo. Leży ona w odległości 48 km ( 30 mil) od północnego wybrzeża Papui- Nowej Gwinei. Do lepszego jej zlokalizowania podam sąsiadujące z nią wyspy : Koil, Blupblup, Kadovar i Bam ( nazwa tej ostatniej pochodzi od stale aktywnego na niej wulkanu).
Inna nazwa Wogeo to Wyspa Miesiączkujących Mężczyzn - nazwę tę zawdzięcza australijskiemu profesorowi Ian'owi Hogbin'owi, który napisał o niej frapujące studium antropologiczne. Spędził na niej cały rok 1934r, a w 1948r. wrócił na nią ponownie na kilka tygodni.
Na Wogeo kobiety i mężczyźni "żyją w stosunku do siebie w mniej lub bardziej zrównoważonej opozycji".  Uważa się tam powszechnie, że każdy z członków grupy tego obywatelstwa będzie naprawdę szczęśliwy i bezpieczny, gdy mężczyźni będą przebywać z mężczyznami, a kobiety z kobietami i nie będą się mieszać.
W praktyce jest to oczywiście nie możliwe. Kobiety są szczęściarami, gdyż mają menstruacje, która chroni je przed tzw. skażeniem " elementy obce odpływają samorzutnie". Mężczyźni więc muszą oczyszczać się przez tzw. sztuczną menstruację zwaną baras (słowo to określa menstruację kobiecą). Facet, który chce przejść przez sztuczną menstruację musi złapać na plaży jakiegoś raka lub kraba i oderwać jedną z jego kończyn, potem przez jakiś czas przechowywać ją w imbirze. Następny krok polega na szukaniu liści o właściwościach łagodzących i owoców o intensywnym kolorze purpury. W końcowym etapie musi przejść całodzienny post. Wieczorem szuka sobie odosobnionego miejsca na plaży, gdzie za pomocą szczypiec przecina bardzo głęboko penisa po obu stronach żołądzia, aby wywołać obfite krwawienie. Krew nie może dotknąć nigdy ani nóg, ani palców. Potem owija penisa wcześniej przygotowanymi liśćmi i wraca do wsi, gdzie przez kilka dni dochodzi do zdrowia.
Zabieg ten jest uważany za świetne lekarstwo na rozmaite schorzenia więc kuracja ta musi być powtarzana z regularnością. Profesor Hogbin pisze w swoim studium "Wojownicy muszą odbywać menstruację przed wyruszeniem na wyprawę, kupcy - przed wyrzeźbieniem nowego kanoe lub odnawianiem żagli, łowcy - przed zastawianiem sieci - pułapek na świnie".

Sekty i Kulty

Rybak holenderski Louwrens van Voorthuizen nazwał się w 1950r. bogiem zbierając przy tym rzeszę wyznawców - kobiet "Lou" i mężczyzn "Lou". Jego hasłem przewodnim było to, że chrześcijaństwo już w naszych czasach jest starym, niepotrzebnym przeżytkiem, a Bóg zszedł na ziemię i odwrócił wszystkie zasady moralne. Jego nałogiem były cygara, które usprawiedliwiał pytaniem - "Dlaczego Bóg nie może palić?" . Umarł w 1968r.
W 1652r. dwaj krawcowi londyńscy John Reeve i Ludwik Muggleton w 1652r. założyli sektę o nazwie Muggletonianie. Głosili wszem i wobec, że zostali nawiedzeni przez Boga, który powiedział im, że są "dwoma ostatnimi świadkami ducha" z księgi Apokalipsy. Zostali wybrani, aby ogłosić światu dzień Sądu Ostatecznego i ogłosić prawdziwą wiarę. 4 lata po tym jeden z proroków Reeve zmarł, a sekta nadal kontynuowała swoją naukę. Z roku na rok wyznawców zaczęło ubywać, aż w końcu w 1979r. zmarł ostatni z nich.
W książce "Strange Sects and Cults" - "Dziwaczne sekty i kulty" autor Egon Larsen opisuje następujące istnienie takich stowarzyszeń jak :
* Religia Kultury Elektryczności, której bogiem był Thomas A. Edison.
* Kult Essene, była to dawna odmiana judaizmu, w której modlono się do psów. Wierzono, że za czasów Jezusa Chrystusa żył Król Pies, który zmarł w dniu Ukrzyżowania. Miał on ponownie pojawić się na ziemi pod koniec tysiącletniego panowania Chrystusa, a z nim miało nastać Królestwo Niebieskie. Wierzono także, że zmarłym w drodze do nieba towarzyszą psy.
*Sekta o nazwie Dobra Nowina Czterech Placów, której liderem była amerykanka Amiee Semple MacPherson - zmartwychwstała prorokini z lat 20. Często głosiła zdanie, w którym szczyciła się " większą i godniejszą orkiestrą dętą niż Sousa, liczniejszym i ładniejszym chórem żeńskim niż chór Metropolita Opera i garderobą porównywalną z kostiumami w rewiach Ziegfielda".
Kościół Ducha Mniejszego posiada 30 000 tys. wyznawców, do tych bardziej znanych zaliczyć można : Wiliama Burroughsa, Roberta Crumpa i Davida Byrbe'a. Kościół ten jest wspólnotą tzw. korespondencyjną, w której czci się palacza fajki J.R. "Boba" Dobbs'a. Od jego podróży i interesów zależą losy świata, wygłaszał on kazania do obcych. Jego hasłem przewodnim było - "Miłość jest odpowiedzią - miłości do pieniędzy". Sektę tę założył dziennikarz filmowy Doug Smith vel - pasją jego jest tzw. świrologia. Błogosławionym stanem jest lenistwo, które jest najważniejszym celem w tej religii. Twierdził, że "Bob" wcale nie potępia nas za nasze występki, a przybył na ziemię w celu ich usprawiedliwienia.

czwartek, 20 maja 2010

Jak powstał Księżyc?

Ziemia i Księżyc leżą bardzo blisko siebie przez co niektórzy nazywają je planetą podwójną, jedyną pod tym względem w Układzie Słonecznym. Na podstawie ustalenia wieku skał księżycowych wykazano, że Ziemia i Księżyc narodziły się w tym samym czasie (jakieś 4,5 miliarda lat temu) i zapewne w tym samym miejscu. Twierdzi się więc, że Księżyc jest częścią pra - Ziemi, obie te planety pochodzą z tego samego wiru kosmicznego. Od razu tuż po powstaniu Księżyc był bliżej Ziemi niż obecnie. Pierwotna ta odległość wynosiła dwie średnice ziemskie, a czas obrotu obydwu tych planet nie przekraczał 2,5 godzin. Obydwa te ciała wzajemnie tworzyły silne przypływy, które zgodnie z prawami mechaniki nieba wywołały dwojakie następstwa. Pierwsze z nich to, gdy Ziemia obracając się przesuwa się pod dwoma spiętrzeniami przypływowymi, które działają jak realne szczęki hamulcowe. Przez owe hamowanie czas obrotu Ziemi zwiększył się przez 4,5 miliarda lat do 24 h. Proces hamowania na Księżycu w jego początkach powodowały siły tarcia spiętrzeń przepływowych lawy. Zwalniały one rotację owego ciała niebieskiego aż do czasu jego przestygnięcia. Dzisiaj Księżyc jest zwrócony w kierunku Ziemi zawsze jedną i tą samą stroną. Od lat sześćdziesiątych poznaliśmy jego drugą połówkę, gdy w kosmos wystrzelono pierwsze sondy kosmiczne. Drugim następstwem jest powolne oddalanie się Księżyca od Ziemi. Owe dwie średnice ziemskie, które niegdyś oddzielały te planety wzrosły do trzydziestu, teoretyzuje się, że ta odległość może jeszcze się zwiększać nadal, aż w końcu za wiele milionów lat Księżyc tak się oddali, że będzie ledwo dostrzegalnym, malutkim punktem świecącym na naszym niebie.

środa, 19 maja 2010

W jaki sposób fale radiowe pokazują nam Drogę Mleczną?

Mgławica Drogi Mlecznej składa się przede wszystkim z wodoru, który nawet w bardzo niskiej temperaturze potrafi promieniować falami radiowymi w paśmie o długości 21 cm. Fale te bez żadnych przeszkód potrafią przeniknąć bez zakłóceń przez pył, mgłę czy opary.
Wszędzie, gdzie światło nie może się dostać zmieniamy fale świetlne na fale radiowe przez co my ludzie możemy podsłuchiwać to co dzieje się w kosmosie. W tym celu zbudowano wiele anten mających do 305 metrów średnicy, przykładem może być, np. Arecibo. Również przy badaniu kształtu Galaktyki przydatne były fale radiowe - dzięki właśnie radioastronomii posiadamy tą podstawową wiedzę. Wiemy, że masa pyłu w mieszance z gwiazdami stanowi kształt spirali, która jest owinięta wokół jądra Galaktyki z czego wynika, że jest ona tzw. mgławicą spiralną .

sobota, 15 maja 2010

Czy przyszłość jest ustalona ?

Zakładając, że Nostradamus jak i inni wizjonerzy posiadali wiedzę na temat dotyczących wydarzeń, które mają się rozegrać wiele stuleci po ich śmierci można zadać sobie pytanie - jeśli jesteśmy w stanie przewidzieć to co wydarzy się w przyszłości dalekiej lub nie to czy została ona już wcześniej ustalona przez zjawiska lub siły, o których istnieniu nie zdajemy sobie sprawy?
Starożytni Grecy wierzyli w fatum czyli nieodwracalny los, któremu człowiek nie może się przeciwstawić nawet jeżeli posiada wolną wolę i sam kieruje swoim życiem. Z góry to co go czeka zostało już zaplanowane. Być może i my nie świadomie kierujemy swoje życie tak, że wypełniamy polecenia ukierunkowujące nas na drogę, która już od dawna została nam wyznaczona.
Innym spojrzeniem na tą sprawę jest teoria alternatywnych światów - przedstawia ona czas jako drzewo, z którego pnia wyrasta wiele gałęzi, a każda z tych gałęzi jest inną rzeczywistością. Nasz świat jest jedną z tych wielu gałązek. Więc jeżeli nasz świat jest jedną malutką gałązką, która wyrosła z innej to nasza historia będzie się łączyć z innymi gałęziami pochodzącymi od tego samego konara i przez to pochodzenie historia robi się wspólna. Przyjmując tą teorię za właściwą znika nam sprzeczność między wiarą w naszą wolną wolę, a wiarą w przepowiednie Nostradamusa. Można również zrozumieć dlaczego niektóre proroctwa spełniają się w całości, a inne tylko w części, albowiem Nostradamus mógł mieć wgląd w przyszłość nie tyle naszego pojedynczego świata co raczej w przyszłość, np. innych światów równoległych, gdzie czas znacznie się różni od naszego. Nie można więc wykluczyć, że przyszłość przepowiedziana przez Nostradamusa jest teraźniejszością jakiegoś innego świata alternatywnego, którego historia i czas biegną odmiennie od naszych.

piątek, 14 maja 2010

Przeklęty obraz, klątwa - "Płaczący chłopiec" (Crying boy)

Krąży wiele przerażających opowieści i legend o obrazach, które przynosiły pecha każdej osobie, która na nie spojrzała. Wiele z nich zostało przeklętych, a jeszcze większa ilość wręcz emanuje czystym złem i negatywnymi emocjami, które są tak duże i silne, że mają wpływ na ludzi i miejsca, w których się znajdują. Zagadka tych tajemniczych malowideł po dziś dzień jest spowita tajemnicą.

"Przeklęty chłopiec" jest dziełem malarza, którego tożsamość jest nieznana. W opinii publicznej i różnego rodzaju podaniach krąży kilka pseudonimów dla autora mianowicie niektórzy utrzymują, że mógł to być Włoch Brunon Armadio znany jako Bragolin - przyjął pseudonim z tego względu, że nie chciał by jego osoba była kojarzona z obrazami małych chłopców być może chodziło tutaj o jakąś głębszą sprawę o podtekście seksualnym. O autorstwo posądza się również takich malarzy jak: Giovanni Bragolin, J. Bragolin, J. Bzuglin czy Hiszpan Maler Franchota Seville.

"Płaczący chłopiec" stał się słynny w roku 1985, gdy Wielką Brytanię nawiedziła fala pożarów licznych domostw. Odkryto w tedy, że w każdym domu, w którym wybuchł pożar był taki sam obraz, a raczej jego reprodukcja i w każdym przypadku wszystko doszczętnie spłonęło prócz "Płaczącego chłopca", a przyczyny pożaru nie można było stwierdzić.

Po pierwszych artykułach opisujących mroczny fenomen nawiedzający Wielką Brytanię czytelnicy masowo zaczęli pisać czy dzwonić do różnych redakcji i opowiadać im własną historię związaną z tym obrazem. Gdy w grę weszło ludzkie życie ( zaczęły pojawiać się ofiary w pożarach) zorganizowano akcję - apel do wszystkich obywateli, którzy są posiadaczami lub zamierzają nabyć właśnie ową reprodukcję, aby przekazali ją w ręce władz, gdyż zamierza się urządzić masowe palenisko tych obrazów. Strażacy, którzy byli blisko w razie jakichś problemów mówili, że w czasie palenia słyszano krzyki i płacz dzieci.

Wiele ludzi po tym wydarzeniu przechodziło tzw. załamanie nerwowe, gdyż sądziło, że duch chłopca wciąż z nimi jest.

Z bardziej takich znanych osobistych przeżyć słynna jest historia mężczyzny Malcoma Vaughana z Chuch Down, który to 12 października pomógł swojemu sąsiadowi zniszczyć ostatnią kopię słynnego obrazu, gdy wrócił po tym do domu zastał jeden ze swoich pokoi w płomieniach, oczywiście jak w każdym przypadku związanym z tym obrazem przyczyny pożaru nie można było ustalić. W kilka tygodni później wybuchł kolejny pożar, miał on miejsce w Weston Super Mare w Avonie ofiarą był sześćdziesięcioletni William Armitage, którego zwęglone ciało znaleziono obok nietkniętego obrazu "Płaczącego chłopca".

Oto fragment z przykładowej wypowiedzi jednego z wielu strażaków uczestniczących w akcjach w tych domach
"Aż do tej chwili nie wierzyłem w te wszystkie historie o przedmiotach sprowadzających nieszczęście. Jednakże jeśli w strawionym przez pożar pokoju znajduję rzecz, która jako jedyna nie została zniszczona, to jest to coś bardzo dziwnego..."
Dziwne - jest to właściwe słowo na zakończenie całej tej historii, gdyż zarówno powstanie obrazu jak i jego zniknięcie jest zagadką.

niedziela, 2 maja 2010

"Najwiękkszy wampir wszechczasów" - Krwawa Hrabina - Elżbieta Batory

Do jednej z najbardziej kontrowersyjnych postaci można zaliczyć Elżbietę Batory , kobietę która wpisała się na karty historii jako "największy wampir wszechczasów". Znana również była ze swojego przydomku - Krwawa Hrabina z węgier.  W Polsce zasłynęła jako siostrzenica naszego króla Stefana Batorego, a na Węgrzech i Słowacji jako największy, najbardziej wyrahowany i przerażający w swoich działaniach morderca.

Urodziła się 7 sierpnia 1560r. jako członkini jednego z najbardziej poważanych i zamożnych rodów Siedmiogrodu. Zaliczała się do kobiet wyjątkowej urody i inteligencji, gdyż jako osoba z wyższych sfer otrzymała staranne wykształcenie m.in. mówiła z płynnością w trzech językach - węgierskim, niemieckim i łaciną. Znana była z łatwego wpadania w gniew, co uwidaczniało się już u niej we wczesnych latach dzieciństwa. Mając 15 lat została wydana za mąż za Ferenca Nadasdy "Czarnego Bohatera Węgier" starszego od Elżbiety o 10 la.
Po ślubie stała się głową domu, na jej barkach spoczywał obowiązek zarządzania całym majątkiem , gdyż jej współmałżonek będąc wojownikiem rzadko przebywał w domu. Wtedy to właśnie do jej rąk dostała się władza, chodźby dla zabawy zaczęła się znęcać nad swoją służbą. W owym czasie zasłyneła również z uczestnictwa w licznych orgiach, zdradzała swojego mężą zarówno z mężczyznami jak i z kobietami.
4 stycznia 1604r. zmarł Ferenc. Hipotetyzuje się, że prawdopodobnie został otruty. Za życia pomagał żonie w jej sadystycznych zabawach. Po jego śmierci straciła kontrolę nad swoimi okrutnymi skłonnościami. Powszechnie się uważa, że wszystko zaczęło się od historii uderzenia jednej ze służących. Wtedy to bowiem poplamiła sobie twarz krwią z jej nosa. Po tym zajściu przeglądając się w lustrze zauważyła, że w miejscu, gdzie była krew skóra stała się gładsza i bardziej rozświetlona, jakby odmłodniała. Dodatkowo niejaka Darvuila, która była świadkiem całego zajścia podsyciła bardziej wyobraźnie Elżbietyb i opowiedziała jej, że kiedyś odbierano komuś życie by przez krew przejąć jego fizyczne i duchowe cechy. Po tym wydarzeniu codziennie na zamku kogoś zabijano czy torturowano tylko po to by hrabina zachowała swoją młodość. Najczęściej łapano dziewczęta - dziewice w wieku od dwunastu do osiemnastu lat. Krzyki młodych dziewczyn były zazwyczaj lekarstwem dla męczącej ją często migreny. Zawsze po torturach brano ofiarę do specjalnego pokoju, gdzie Elżbieta brała kapiel z jej krwi. Używano do tego tzw. żelaznej dziewicy czyli klatki w środku, której znajdowały się kolce. Zamykano tam dziewczynę lub dziewczęta i wieszano ją u sufitu, krew która z niej spływała oblecała ciało Elżbiety, która znajdowała się w wannie.  Pewnego razu w szale wyrzuciła za mór zamkowy kilka ciał przez co jej poczynania przestały być tajemnicą. W konsekwencji tego została pojmana przez swojego kuzyna - Thurzo.
2 stycznia 1611r. rozpoczął się jej proces. Wspólnicy, którzy pomagali Elżbiecie utrzymywali, że liczba ofiar sięgała do 30, jednak znaleziono rejestr z nazwiskami w jej komodzie, z którego wynikało, że zginęło od 610 do 640 dziewczyn. Orzeczeniem sądu została skazana na dożywotnie zamurowanie w jednej ze ścian zamku jedynie z otworem na podawanie pożywienia. Jednak nim doszło do wykonania kary znaleziono ją martwą w celi. Wiele osób uważa, że jej mordercze skłonności mogły się wziąć z tego iż była spokrewniona z osobami chorymi
na epilepsję i różngo rodzaju chorobami psychicznymi. Hipotetyzuje się także, że może być to wina traumy z dzieciństwa - mianowicie, gdyż mała 6 lat była świadkiem kary śmierci. Skazano wtedy jednego z cyganów na zaszycie żywcem w rozprutym brzuchu konia. Podobna sytułacja miała także miejsce później, gdy jej kuzyn kazał 54 chłopą obciąć nosy i uszy. Krąży również taka wersja, że mógłby być to spisek, który miał polegać na tym, iż zostało to wszystko uknute tylko po to by oczernić hrabinę, aby jej majątek przejął jeden z kuzynów.