Na świecie istnieje wiele chorób, o których nawet nie mamy pojęcia. Mówi się o nich rzadko lub w ogóle. Najbardziej tragicznymi przypadkami w medycynie są choroby genetyczne i to te zaliczane do rzadkich, na które chorują nieliczne jednostki. Przez sporadyczność ich występowania w całym gatunku ludzkim następuje techniczny zastój nauki. Nie można leczyć ludzi na coś z czym spotkało się tylko kilku lekarzy na świecie, śmiertelność więc jest prawie 100%. Do takich beznadziejnych przypadków, na których nie ma lekarstwa można zaliczyć płód arlekina.Choroba ta zazwyczaj występuje raz na pół miliona urodzeń. Charakteryzuje ona się tym, że u nienarodzonych dzieci formuje się bardzo cienka warstwa skóry, która zaraz po urodzeniu pęka, tworząc liczne rany na całym ciele. Niemowlę chore na syndrom arlekina umiera w ciągu pierwszych dni, tygodni swojego życia. Zgon następuje z powodu odwodnienia, zapaści i złej regulacji temperatury. Jeżeli jakimś cudem uda się dziecku przeżyć, a jest to 1 do miliona to jego dalsze życie przebiega pod nazwą choroby Lamellar Ichthyosis lub Congenital Ichtyosiform Erythroderma.
Ostatnią kąpiel w swoim życiu zażył 1974r. zaraz po swoim ślubie. Indyjski rolnik, Kailash Singh stroni od wody w każdej jej postaci. Sam mówi, że żadna moc nawet ta nieczysta nie skłoni go to tego, aby zamaczał choćby palce w wodzie. Oprócz tego, że Kailash nie bierze kąpieli także nie obcina włosów i paznokci. Rolnik zapytany o to dlaczego się nie myje odpowiada, że miejscowy kapłan przepowiedział mu, że gdy tylko przestanie się myć urodzi mu się nadzwyczajny syn. Jak do tej pory wróżba kapłana nie sprawdziła się- rolnik posiada siedem córek.
Kailash myje się na swój własny sposób, zażywa „ogniową kąpiel” czyli co wieczór pali marihuanę, modli się i tańczy do Siwy.
Zapach rolnika czuć pewnie z odległości kilku mil, gdyż nie brać kąpieli przy prawie codziennej temperaturze 47 stopni Celsjusza to nie lada wyczyn!
Makabra, która odbyła się w 2009r. w województwie Lubelskim do dziś wywołuje grozę, gdy się o niej wspomina. W jednej z tamtejszych wiosek do jednorodzinnego domku zostali wezwani policjanci, którzy mieli za zadanie obeznać się z sytuacją mieszkającego tam mężczyzny, który od jakiegoś czasu nie dawał żadnych znaków życia. Policjanci wchodząc do domu doznali szoku! Ohydny smród wydobywający się z głębi mieszkania przyprawiał o mdłości, przez uchylone drzwi czuć było smród i stęchliznę, smród rozkładającego się ciała. Pies, który był w środku natychmiastowo uciekł. W jednym z pomieszczeń zastali zwłoki 70-mężczyzny rozszarpane i nadgryzione. Mężczyzna ten nie żył od ponad miesiąca przez cały ten czas jego pupil żywił się jego zwłokami kawałek po kawałeczku, dzień po dniu. Zgon stwierdzono z przyczyn naturalnych, psa martwego właściciela nigdy nie odnaleziono.