Nocą 10 maja 1951r. w Manili miejscowa policja dostała nietypowe wezwanie. Na środku ulicy pewna dziewczyna dostała ataku, jednak nie był on zwykły. Podobno była gryziona i drapana przez niewidzialną istotę. Policjant, który złapał ją w ramiona, aby uspokoić dziewczynę sam widział jak na jej ciele powstawały samoistne ugryzienia. Funkcjonariusze zabrali ją na posterunek i wsadzili do celi. Z zeznań dziewczyny wynikało, że zaatakowało ją coś co przypominało człowieka, miało wyłupiaste oczy i nosiło czarną pelerynę, a także unosiło się w powietrzu. Po przesłuchaniu zweryfikowano jej tożsamość, nazywała się Clarita Villaneuv i była bezdomna. Lekarz sądowy po jej obejrzeniu stwierdził, że miała ona atak epilepsji i ma zwidy. Gdy trafiła do celi po niespełna chwili zaczęła krzyczeć, policjant wyprowadził Clarite i zauważył, że ma nowe ślady tym razem na ramionach i barkach, a przecież niemożliwym jest, aby sama się tam ugryzła.
Następnego dnia, gdy prowadzono ją do sądu to na oczach policjantów i dziennikarzy dziwny atak znowu się powtórzył. Tym razem ślady miała na ramionach, szyi i dłoniach. Zdarzenie to trwało z dobre pięć minut, aż dziewczyna zemdlała. Lekarz sądowy, który wcześniej badał ją zmienił swoje orzeczenie – nie miała wcale ataku epilepsji, a ugryzienia były prawdziwe i nie zrobione przez nią samą. W czasie drogi do szpitala Clarita zaczęła ponownie krzyczeć, mówiła, że to coś znowu ją ściga lecz tym razem ma towarzysza – długą istotę o oczach robaka. W obecności lekarza sądowego pojawiły się kolejne ślady, nawet w miejscu, w którym ją trzymał. Na ranach od pogryzień było coś w rodzaju śliny.
Przypadek ten nie jest precedensem w świecie medycyny bowiem podobne przypadki zdarzały się już. Jednym z bardziej znanych jest historia Chris Sizemore, która będąc dzieckiem doznała silnego szoku na skutek zapalenia się na jej ciele ubrania. To zdarzenie wyryło w jej psychice tak silny uraz, że w wieku pięćdziesięciu lat doznała ataku. Na jej ciele pojawiły się ślady poparzeń, a stara blizna zaczęła krwawić. Dawne poparzone ramię stało się tak gorące, że przyłożony do niego mokry ręcznik parował.
Inną historią jest zdarzenie pewnego oficera armii brytyjskiej, który przebywał w Indiach w szpitalu z powodu drobnego zakażenia. Pewnej nocy pielęgniarki zauważyły, że zaczął się miotać próbując wyrwać się jakby z niewidzialnych więzów. Lekarz, który przybył go zbadać dostrzegł na jego ciele pręgi po sznurach, a po krótkiej chwili zaczęła z nich wypływać krew.
Niektórzy z naukowców twierdzą, że siła naszej wyobraźni, woli, naszego umysłu może być aż tak silna, że potrafi oddziaływać na ciało, gdyż niektóre z tych historii są właśnie skutkiem przeżyć urojonych. Jak z tego wynika możliwym jest, że nasz umysł jest zdolny do rzeczy, których nauka jeszcze nie jest w stanie wyjaśnić, a nawet pojąć.
poniedziałek, 29 marca 2010
poniedziałek, 22 marca 2010
Praląd i pływające kontynenty
Głównymi zapytaniami w historii naszej planety to w jaki sposób ludzie dostali się na półkulę zachodnią i jak powstał kontynent amerykański. Odpowiedzią na te dwa nurtujące pytania może być teoria o pływających kontynentach. W 1912r. ogłosił ją profesor Wegner, który twierdził, że lądy bardzo dawno temu stanowiły jedną wielką wyspę, która po jakimś czasie uległa fragmentaryzacji. Fragmenty, które zostały po niej zbudowane były z sialu czyli zewnętrznej warstwy skorupy ziemskiej, bardzo lekkiej. Pływały one na trochę cięższym podłożu simie, które głównie składało się z bazaltu. Teoria ta o tyle jest prawdopodobna o ile patrzy się na kontury kontynentów z perspektywy spłaszczonej kuli ziemskiej. Zauważymy wówczas, że niektóre z nich mogłyby utworzyć jeden większy kawałek, przykładem tego jest brazylijski garb, który mógłby połączyć się z Zatoką Genewską jednak nie można tak zrobić w przypadku Ameryki Północnej i Europy. Wegner uważał, że jest to przyczyna tego, iż praląd pękł w podobny sposób jak pole lodowe, a dryfujące kry wirowały i zmieniały swoją pozycję. Więc problemy z dopasowaniem, np. Półwyspu Iberyjskiego z Nową Fundlandią są przez to, że lądy te podczas dryfu zmieniały swoje położenie. Teoria ta wyjaśnia także przypadki Archipelagu Arktycznego i Afryki oraz Grenlandii i Spitsbergenu. Jak połączymy Madagaskar z Afryką i przyjmiemy, że Australia została odwrócona podczas dryfu to bez trudu będziemy mogli złączyć Wielką Zatoką Australijską z linią brzegową Afryki Południowej.
Po dopasowaniu Indii, Indonezji i malutkich wysepek i wysp wschodniej półkuli to zostanie nam jedna luka mianowicie chodzi o miejsce w Oceanie Indyjskim. Jednak jeśli byśmy przerzucili Antarktydę w to miejsce to mamy całą układankę czyli nasz słynny praląd.
Teoria ta może trochę nienaukowa to bardzo prawdopodobna. Potwierdzeniem jej są wyniki najnowszych badań nad magnetyzmem skał. Co zwiększyło ilość jej zwolenników.
Po dopasowaniu Indii, Indonezji i malutkich wysepek i wysp wschodniej półkuli to zostanie nam jedna luka mianowicie chodzi o miejsce w Oceanie Indyjskim. Jednak jeśli byśmy przerzucili Antarktydę w to miejsce to mamy całą układankę czyli nasz słynny praląd.
Teoria ta może trochę nienaukowa to bardzo prawdopodobna. Potwierdzeniem jej są wyniki najnowszych badań nad magnetyzmem skał. Co zwiększyło ilość jej zwolenników.
niedziela, 21 marca 2010
Yage - telepatyczna roślina
W dżungli nad Amazonką rośnie sobie niezwykła roślina zwana El Yage – una Planta Misteriosa, która potrafi piąć się nawet do 3 metrów wysokości i zawiera prawdopodobnie środek psychodeliczny. Po jego spożyciu osoba może mieć urojenia, np. wyobrażać sobie, że była w miejscach jej całkowicie obcych lub widzieć to czego jeszcze nigdy nie widziała. Ludzi, którzy jej używają lub używali można podzielić na trzy kategorie: czarownicy, naukowcy (farmakolodzy, botanicy, chemicy) oraz specjaliści wojskowi, np. z ZSRR.
Podejrzewa się, że yage może sięgnąć do tak głębokich obszarów naszej podświadomości umożliwiając tym umysłowi wejście w obszary wolne od ograniczeń czasoprzestrzennych. Nie bez znaczenia jest to, że jeden z alkaloidów otrzymany z yage nazywa się „telepatyna” , a hiszpańscy naukowcy zmielili nazwę rośliny na „telepatina”.
Roślina ta tak jak jej pokrewne, np. pnącze zmarłych po dziś dzień są używane przez plemiona z dorzeczy górnej Amazonki i Orinoko. Używają go między innymi do przyrządzania tzw. rytualnego napoju w zależności od pożądanego przez nich skutku, może on być leczniczy, narkotyczny lub trujący. Napój ten posiada odcień niebieski lub zielony dochodzący nawet do fluoryzującej intensywności. Po yage można widzieć różne rzeczy, np. jeden z członków plemienia, który nigdy nie był poza swoją wioską opisał ze szczegółami naukowcom defiladę wojskową, mówił o mundurach i koniach, które nie są znane w tym dorzeczu Amazonki oraz o orderach na mundurach oficerów. W 1851r. Richardd Spruce podał opis yage z listą jej zastosowań. Natrafił na stosowanie jej przez Indian Tukanoan, którzy w ten sposób przewidywali przyszłość lub wróżyli. Roślina pod tym względem jest niezwykła, gdyż nie wywołuje zwykłych wizji jak, np. anielski pył tylko takie, które zawierają obrazy prawdziwe tego co wydarzyło się gdzieś indziej. Wskazuje to na to, że któraś z jej substancji zmusza jakby umysł do zajmowania się sprawami przyszłości. Śmiesznym jest fakt, że nie wykształcone plemiona posiadają wiedzę, której nie potrafią zdobyć naukowcy czy lekarze. Jednak ważnym jest fakt, że ich czarownicy lub znachorzy znali i wykorzystywali psychologię i psychiatrię zanim jeszcze człowiek cywilizowany dokonał ich odkryć. Yage potrafi wzmocnić możliwości naszego umysłu na wrażliwość i doznania. Być może jest ona kluczem do jeszcze niezbadanych i niepoznanych dokładnie zdolności parapsychicznych.
Podejrzewa się, że yage może sięgnąć do tak głębokich obszarów naszej podświadomości umożliwiając tym umysłowi wejście w obszary wolne od ograniczeń czasoprzestrzennych. Nie bez znaczenia jest to, że jeden z alkaloidów otrzymany z yage nazywa się „telepatyna” , a hiszpańscy naukowcy zmielili nazwę rośliny na „telepatina”.
Roślina ta tak jak jej pokrewne, np. pnącze zmarłych po dziś dzień są używane przez plemiona z dorzeczy górnej Amazonki i Orinoko. Używają go między innymi do przyrządzania tzw. rytualnego napoju w zależności od pożądanego przez nich skutku, może on być leczniczy, narkotyczny lub trujący. Napój ten posiada odcień niebieski lub zielony dochodzący nawet do fluoryzującej intensywności. Po yage można widzieć różne rzeczy, np. jeden z członków plemienia, który nigdy nie był poza swoją wioską opisał ze szczegółami naukowcom defiladę wojskową, mówił o mundurach i koniach, które nie są znane w tym dorzeczu Amazonki oraz o orderach na mundurach oficerów. W 1851r. Richardd Spruce podał opis yage z listą jej zastosowań. Natrafił na stosowanie jej przez Indian Tukanoan, którzy w ten sposób przewidywali przyszłość lub wróżyli. Roślina pod tym względem jest niezwykła, gdyż nie wywołuje zwykłych wizji jak, np. anielski pył tylko takie, które zawierają obrazy prawdziwe tego co wydarzyło się gdzieś indziej. Wskazuje to na to, że któraś z jej substancji zmusza jakby umysł do zajmowania się sprawami przyszłości. Śmiesznym jest fakt, że nie wykształcone plemiona posiadają wiedzę, której nie potrafią zdobyć naukowcy czy lekarze. Jednak ważnym jest fakt, że ich czarownicy lub znachorzy znali i wykorzystywali psychologię i psychiatrię zanim jeszcze człowiek cywilizowany dokonał ich odkryć. Yage potrafi wzmocnić możliwości naszego umysłu na wrażliwość i doznania. Być może jest ona kluczem do jeszcze niezbadanych i niepoznanych dokładnie zdolności parapsychicznych.
Mumia z Wyoming
Najbardziej sławną mumią na świecie jest mumia z Wyoming, która mierzy niespełna 35 cm wzrostu. Naukowcy z różnych krajów głowią się nad nią, gdyż nie przypomina ona niczego co widziano do tej pory. Być może jest to jeden z takich gatunków malutkich ludzi jak np. ci którzy tworzyli miniaturowe tunele w Sacsahuaman.
Odkryto ją październikiem 1932r. podczas poszukiwań złota u podnóża góry Pedro, gdzie wysadzono jedną ze ścian wąwozu odsłaniając tajemniczą jaskinię. Jaskinia miała 1,2 m wysokości i szerokości, a jej długość mierzy się na około 4,5 m. W jej wnętrzu znaleziono małą mumię miniaturowych kształtów, której pozycja przypominała człowieka siedzącego w kucki na kamiennym podwyższeniu, ręce złożone były na kolanach. Jej skóra była bardzo pomarszczona i brązowa przypominała trochę pyszczek małpy. Jedną z powiek miała opadniętą całkowicie na oko, odnosi się przez to wrażenie jakby mumia do nas mrugała. Naukowcy na początku odnieśli się do niej z wielkim sceptycyzmem, gdyż uważali ją za falsyfikat, jednak przeprowadzone badania rentgenowskie udowodniły, że był to niegdyś żywy organizm. Istotka ta miała wysokość 35 cm wzrostu i ważyła 34 dkg. Tak właściwie nie da się określić czym ona właściwie jest lecz bez wątpienia można zaliczyć ją jako najmniejszą z odkrytych istot ludzkich jakie chodziły po tym świecie. Wielu z nas po obejrzeniu mumii może stwierdzić, że jest to mumia dziecka jednak antropolodzy twierdzą, że osiągnęła ona swój pełny wzrost przed śmiercią. Biolodzy badający mumię są zgodni, że człowiek ten miał około 60 lat. Niestety nie da się określić z jakiej epoki ona pochodzi. Zbadano również jaskinię, ale nie znaleziono w niej jakichkolwiek śladów obecności człowieka. Tajemnica mumii z Wyoming nie została jeszcze wyjaśniona i nie wiadomo czy kiedykolwiek uda nam się rozwikłać tą zagadkę.
Odkryto ją październikiem 1932r. podczas poszukiwań złota u podnóża góry Pedro, gdzie wysadzono jedną ze ścian wąwozu odsłaniając tajemniczą jaskinię. Jaskinia miała 1,2 m wysokości i szerokości, a jej długość mierzy się na około 4,5 m. W jej wnętrzu znaleziono małą mumię miniaturowych kształtów, której pozycja przypominała człowieka siedzącego w kucki na kamiennym podwyższeniu, ręce złożone były na kolanach. Jej skóra była bardzo pomarszczona i brązowa przypominała trochę pyszczek małpy. Jedną z powiek miała opadniętą całkowicie na oko, odnosi się przez to wrażenie jakby mumia do nas mrugała. Naukowcy na początku odnieśli się do niej z wielkim sceptycyzmem, gdyż uważali ją za falsyfikat, jednak przeprowadzone badania rentgenowskie udowodniły, że był to niegdyś żywy organizm. Istotka ta miała wysokość 35 cm wzrostu i ważyła 34 dkg. Tak właściwie nie da się określić czym ona właściwie jest lecz bez wątpienia można zaliczyć ją jako najmniejszą z odkrytych istot ludzkich jakie chodziły po tym świecie. Wielu z nas po obejrzeniu mumii może stwierdzić, że jest to mumia dziecka jednak antropolodzy twierdzą, że osiągnęła ona swój pełny wzrost przed śmiercią. Biolodzy badający mumię są zgodni, że człowiek ten miał około 60 lat. Niestety nie da się określić z jakiej epoki ona pochodzi. Zbadano również jaskinię, ale nie znaleziono w niej jakichkolwiek śladów obecności człowieka. Tajemnica mumii z Wyoming nie została jeszcze wyjaśniona i nie wiadomo czy kiedykolwiek uda nam się rozwikłać tą zagadkę.
Najmniejsi ludzie świata
Krążą opowieści o maleńkich istotach, które podobno żyły lub żyją nadal. Dowodem na to mogą być, np. budowle i przedmioty z całego świata, które zdają się być wykonane właśnie przez takie istoty.
Naukowcy już spory czas pracują nad rozwiązaniem zagadki wąskich tuneli, schodów i labiryntów, które znajdują się w ruinach z czasów przed istnieniem Inków w Sacsahuaman w Ameryce Południowej. Tunele są tak wąskie, że nawet małe dzieci mogłyby mieć problemy przemieszczając się po nich. Jednakże są tam ślady i to dość intensywnego ich użytkowania, gdyż twarde kamienie tworzące posadzkę są mocno starte. Niestety jest już trochę za późno na jakiekolwiek badania wyjaśniające kim były osoby tworzące miniaturowe rzeczy, skąd przybyły i co z nimi się stało. Jedynie co pozostało po nich to miniaturowe zabytki takie jak : kilometry wąskich tuneli, malutkie odbite stópki, dzieła sztuki, np. małe ozdoby z kości słoniowej czy groty do strzał o długości 2,5 cm.
Niektórzy naukowcy twierdzą, że być może Buszmeni z Afryki są przedstawicielami tej legendarnej rasy, gdyż mają oni zaledwie po 120 cm wzrostu czy Aborygeni z Australii mający mniej niż 150 cm.
Jednak istnieją tacy ludzie co są naprawdę mali jest ich około kilku tysięcy na świecie, należą do nich : karły i liliputy. Karły posiadają normalne wymiary prócz kończyn, które są malutkie. Liliputy za to są proporcjonalnie zbudowane lecz dużo mniejsze od zwykłych ludzi. Niektórzy z nich zdołali wpisać się nawet do kart historii m.in. byli to : Grzegorz z Tours, Pepin Mały, Karol III czy historyk Procopius.
W 1742r. w Londynie doszło do niezwykłego ślubu, gdyż oboje ze współmałżonków miało po 76 cm wzrostu. Udało im się spłodzić potomstwo normalnego wzrostu powiększając tym rodzinę do 16 osób. Najsłynniejszym z amerykańskich liliputów był Charles Stratton z Bridgeport w stanie Connecticut, który mierzył 53 cm wzrostu i przestał rosnąć mając 5 miesięcy. Zarabiał na publicznych występach pod pseudonimem Tomcio Paluch zarabiając na tym ogromną fortunę. Prawdopodobnie najmniejszą osobą występującą publicznie w U.S.A była dziewczyna z pochodzenia meksykanka. Mierzyła ona 45 cm wzrostu, a jej waga dochodziła do 6 kg. Przekroczyła nielegalnie granicę U.S.A. w torbie.
Naukowcy już spory czas pracują nad rozwiązaniem zagadki wąskich tuneli, schodów i labiryntów, które znajdują się w ruinach z czasów przed istnieniem Inków w Sacsahuaman w Ameryce Południowej. Tunele są tak wąskie, że nawet małe dzieci mogłyby mieć problemy przemieszczając się po nich. Jednakże są tam ślady i to dość intensywnego ich użytkowania, gdyż twarde kamienie tworzące posadzkę są mocno starte. Niestety jest już trochę za późno na jakiekolwiek badania wyjaśniające kim były osoby tworzące miniaturowe rzeczy, skąd przybyły i co z nimi się stało. Jedynie co pozostało po nich to miniaturowe zabytki takie jak : kilometry wąskich tuneli, malutkie odbite stópki, dzieła sztuki, np. małe ozdoby z kości słoniowej czy groty do strzał o długości 2,5 cm.
Niektórzy naukowcy twierdzą, że być może Buszmeni z Afryki są przedstawicielami tej legendarnej rasy, gdyż mają oni zaledwie po 120 cm wzrostu czy Aborygeni z Australii mający mniej niż 150 cm.
Jednak istnieją tacy ludzie co są naprawdę mali jest ich około kilku tysięcy na świecie, należą do nich : karły i liliputy. Karły posiadają normalne wymiary prócz kończyn, które są malutkie. Liliputy za to są proporcjonalnie zbudowane lecz dużo mniejsze od zwykłych ludzi. Niektórzy z nich zdołali wpisać się nawet do kart historii m.in. byli to : Grzegorz z Tours, Pepin Mały, Karol III czy historyk Procopius.
W 1742r. w Londynie doszło do niezwykłego ślubu, gdyż oboje ze współmałżonków miało po 76 cm wzrostu. Udało im się spłodzić potomstwo normalnego wzrostu powiększając tym rodzinę do 16 osób. Najsłynniejszym z amerykańskich liliputów był Charles Stratton z Bridgeport w stanie Connecticut, który mierzył 53 cm wzrostu i przestał rosnąć mając 5 miesięcy. Zarabiał na publicznych występach pod pseudonimem Tomcio Paluch zarabiając na tym ogromną fortunę. Prawdopodobnie najmniejszą osobą występującą publicznie w U.S.A była dziewczyna z pochodzenia meksykanka. Mierzyła ona 45 cm wzrostu, a jej waga dochodziła do 6 kg. Przekroczyła nielegalnie granicę U.S.A. w torbie.
Tajemnicze zaćmienia dnia
W historii występuje pełno przypadków, gdy w środku dnia nastaje ciemność. Naukowcy tłumaczą to tym, że przestrzeń kosmiczna nie jest pusta. Gdy przemierzamy kosmos do naszej atmosfery każdego dnia przenikają miliardy drobnych cząstek ponieważ podobno istnieje wiele pyłów i gazów tak gęstych, że nieprzezroczystych. Jeżeli tak jest to nie wykluczone, że nasza Ziemia natyka się na nie co jakiś czas w konsekwencji czego występują potem różnorakiego rodzaju następstwa.
Nawet cienka warstwa pyłu kosmicznego zasłaniając słońce może spowodować zanik światła w ciągu dnia, udokumentowane są takie przypadki. 26 kwietnia 1884r. w miasteczku Preston w Anglii doszło do zaciemnienia dnia, które zniknęło tak nagle jak się pojawiło. Zjawiska tego nigdy nie wyjaśniono. 2 kwietnia 1899r. w Aitkin w stanie Minnesota również zapadły ciemności lecz w tym wypadku z nieba sypał się piasek. Tego niestety również także nie udało się wyjaśnić.
19 sierpnia 1763r. Londyn nagle został spowity nocą, ciemność była tak gęsta, że nie przepuszczała blasku świec ani świateł latarni. Naukowcy wyjaśniają, że to nie było zaćmienie. Zdarzenia te różnie są tłumaczone, np. dziwnymi kształtami chmur, dymem z pożarów lasów lub obłokami pyłu z dalekich pustyń. Jednak dla tych zdarzeń uzasadnienia te są mało wiarygodne i raczej bez sensowne.
24 września 1950r. na znacznym obszarze Stanów Zjednoczonych pojawiło się błękitne słońce natomiast 26 września słońce takie zaświeciło w Szkocji i Anglii. W Dani słońce błękitniało tylko przez dwie godziny, ale wystarczyło to, aby zasiać panikę wśród ludzi, którzy wypłacali swoje wszystkie oszczędności z banków.
Amerykanie w swoich wyjaśnieniach podali, ze było to spowodowane dymem pożarów z dalekich lasów Kanady. Dym ten miał wznieść się na dużą wysokość działając jak gęsty filtr zmieniający barwę słońca. Niestety wyjaśnienie te zawierało pewną nieścisłość, gdyż wedle niego dym wiał jednocześnie z dwóch przeciwnych kierunków wschodnim i zachodnim więc musiałby to być bardzo dziwny wiatr.
Nawet cienka warstwa pyłu kosmicznego zasłaniając słońce może spowodować zanik światła w ciągu dnia, udokumentowane są takie przypadki. 26 kwietnia 1884r. w miasteczku Preston w Anglii doszło do zaciemnienia dnia, które zniknęło tak nagle jak się pojawiło. Zjawiska tego nigdy nie wyjaśniono. 2 kwietnia 1899r. w Aitkin w stanie Minnesota również zapadły ciemności lecz w tym wypadku z nieba sypał się piasek. Tego niestety również także nie udało się wyjaśnić.
19 sierpnia 1763r. Londyn nagle został spowity nocą, ciemność była tak gęsta, że nie przepuszczała blasku świec ani świateł latarni. Naukowcy wyjaśniają, że to nie było zaćmienie. Zdarzenia te różnie są tłumaczone, np. dziwnymi kształtami chmur, dymem z pożarów lasów lub obłokami pyłu z dalekich pustyń. Jednak dla tych zdarzeń uzasadnienia te są mało wiarygodne i raczej bez sensowne.
24 września 1950r. na znacznym obszarze Stanów Zjednoczonych pojawiło się błękitne słońce natomiast 26 września słońce takie zaświeciło w Szkocji i Anglii. W Dani słońce błękitniało tylko przez dwie godziny, ale wystarczyło to, aby zasiać panikę wśród ludzi, którzy wypłacali swoje wszystkie oszczędności z banków.
Amerykanie w swoich wyjaśnieniach podali, ze było to spowodowane dymem pożarów z dalekich lasów Kanady. Dym ten miał wznieść się na dużą wysokość działając jak gęsty filtr zmieniający barwę słońca. Niestety wyjaśnienie te zawierało pewną nieścisłość, gdyż wedle niego dym wiał jednocześnie z dwóch przeciwnych kierunków wschodnim i zachodnim więc musiałby to być bardzo dziwny wiatr.
Etykiety:
ciekawostki,
cuda świata,
człowiek,
geniusz,
Kosmos,
niewiarygodne,
świat,
tajemnice natury,
Ufo,
Wszechświat,
zagadkowe zjawiska
Ciekawostka Wyspy Wielkanocnej
Wyspa Wielkanocna została odkryta w 1722r. przez J. Roggeveena. Położona jest w południowo - wschodniej części Oceanu Atlantyckiego. Zamieszkiwało ją wtedy ok. 40 tys. osób. Badania wykazują, że społeczeństwo było zhierarchizowane i podobne pod wieloma względami do innych polinezyjskich plemion co tłumaczyć mogą znajdujące się na wyspie wielkie posągi i megalityczne budowle. Przypuszcza się, że żyły tu niegdyś dwie rasy – „krótkousi”, którzy przybyli z zachodu i „długousi” ze wschodu. „Długousi” traktowali „krótkousów” jak niewolników lub poddanych przez co dochodziło do buntów i walk przez, które wiele z kamiennych posągów zostało zniszczonych.
Znajdujące się na wyspie Wielkanocnej rzeźby powiązuje się często z trzema okresami historycznymi.
Pierwszy wiąże się z rokiem 300 n.e. gdzie powstaje w tedy wiele z mniejszych i większych posągów oraz obserwatorium ruchów Słońca wykonane z kamienia. Budowle jak i czas ich powstania są podobne do budowli w Tiahuanaco. Drugi okres to rok 1100 n.e. powstają w tedy posągi ze stylizowanymi twarzami i długimi uszami, które stawiano na obszernych platformach. Budowle w tym okresie budowano większe niż w poprzednim, a na ich głowach tworzono czerwone kamienne, czerwone kapelusze. Legendy jak i teorie naukowców mówią, że posągi te przedstawiają wizerunki wodzów lub innych ważnych osobistości, które po śmierci uznawano za bogów i objęto ich kultem. Trzeci okres związany jest z kultem ptaków.
Częściowo udało się nam więc poznać historię Wyspy Wielkanocnej. „Wczesny okres historii trwał od jej zasiedlenia do roku 1100”. W kolejnym okresie następował rozkwit kultu przodków, zakłada się że wykuto w tedy ponad tysiąc posągów, z których przetrwało 600. Kres tej kultury przypieczętowała wojna domowa w 1680r. która przerwała zakończenie prac nad posągi na zawsze.
Znajdujące się na wyspie Wielkanocnej rzeźby powiązuje się często z trzema okresami historycznymi.
Pierwszy wiąże się z rokiem 300 n.e. gdzie powstaje w tedy wiele z mniejszych i większych posągów oraz obserwatorium ruchów Słońca wykonane z kamienia. Budowle jak i czas ich powstania są podobne do budowli w Tiahuanaco. Drugi okres to rok 1100 n.e. powstają w tedy posągi ze stylizowanymi twarzami i długimi uszami, które stawiano na obszernych platformach. Budowle w tym okresie budowano większe niż w poprzednim, a na ich głowach tworzono czerwone kamienne, czerwone kapelusze. Legendy jak i teorie naukowców mówią, że posągi te przedstawiają wizerunki wodzów lub innych ważnych osobistości, które po śmierci uznawano za bogów i objęto ich kultem. Trzeci okres związany jest z kultem ptaków.
Częściowo udało się nam więc poznać historię Wyspy Wielkanocnej. „Wczesny okres historii trwał od jej zasiedlenia do roku 1100”. W kolejnym okresie następował rozkwit kultu przodków, zakłada się że wykuto w tedy ponad tysiąc posągów, z których przetrwało 600. Kres tej kultury przypieczętowała wojna domowa w 1680r. która przerwała zakończenie prac nad posągi na zawsze.
piątek, 19 marca 2010
Stonehenge - zagadka kręgu
W hrabstwie Salisbury w pobliżu Londynu znajduje się sławny krąg Stonehenge, który jest najstarszym zabytkiem jaki posiadają wyspy Brytyjskie. Badania dowodzą niezbicie, że pierwsze kulty Słońca wywodzą się z 2200r. p.n.e. Zbudowano w tych czasach wielki krąg o średnicy prawie stu metrów, otoczony fosą i wałem ziem z wejściem od północno - wschodniej strony, gdzie stała drewniana brama, otoczona dwoma ogromnymi kamieniami. Wewnątrz wykopano 56 dołów po metr głębokości każdy. Przeznaczenia ich nie znamy lecz przypuszcza się, że służyły one po to, by wrzucać do nich popioły z ciał skremowanych kapłanów lub wodzów.
Około 1600 roku p.n.e. rozpoczęto drugą fazę budowy. Zbudowano wtedy drogę, która łączyła krąg z przepływającą w pobliżu rzeką, postawiono również pierwsze kamienie tworzące krąg wewnętrzny, do którego wejście umieszczono od strony wschodniej, aby promienie wschodzącego Słońca trafiały do jego środka. Miało tak dziać się kiedy wystąpi najdłuższy dzień w roku, Słońce wschodzi wtedy najwcześniej.
W latach pięćdziesiątych znaleziono na niektórych kamieniach pozostałości po rzeźbach wyrytych niegdyś na nich, były to głównie wizerunki przedmiotów, np. brązowe wojenne topory – posługiwano się takimi na Wyspach Brytyjskich w epoce brązu ok. 1600 lat p.n.e. Na innych zaś były brązowe sztylety, które występowały w starożytnej Grecji, oprócz tego odkrycia zostały tam odnalezione, np. perły które pochodzą z nad Morza Śródziemnego.
Naukowcy przypuszczają, że obiekt ten był niegdyś świątynią, w której prawdopodobnie wyznawano kult Słońca czego dowodem może być wejście zwrócone, akurat w kierunku wschodnim. Popularną teorią było przypuszczenie, że miejsce to należało do druidów. Jednak z pamiętników Juliusza Cezara dowiadujemy się, że przybyli oni do Brytanii i Galii dopiero w dwóch ostatnich wiekach p.n.e.
Na podstawie badań znanego astronoma G. Hawkinsa można zauważyć istniejący związek między kręgiem w Stonehenge, a ważniejszymi zdarzeniami astronomicznymi i być może krąg ten był obserwatorium astronomicznym. Hawkins utrzymuje, że ci co zbudowali krąg wyliczyli długość doby księżycowej, obieg Księżyca dookoła Ziemi oraz zaćmienia Słońca i Księżyca – czyli te ze zjawisk, które w dalekiej przeszłości były uznawane za niewytłumaczalne.
Około 1600 roku p.n.e. rozpoczęto drugą fazę budowy. Zbudowano wtedy drogę, która łączyła krąg z przepływającą w pobliżu rzeką, postawiono również pierwsze kamienie tworzące krąg wewnętrzny, do którego wejście umieszczono od strony wschodniej, aby promienie wschodzącego Słońca trafiały do jego środka. Miało tak dziać się kiedy wystąpi najdłuższy dzień w roku, Słońce wschodzi wtedy najwcześniej.
W latach pięćdziesiątych znaleziono na niektórych kamieniach pozostałości po rzeźbach wyrytych niegdyś na nich, były to głównie wizerunki przedmiotów, np. brązowe wojenne topory – posługiwano się takimi na Wyspach Brytyjskich w epoce brązu ok. 1600 lat p.n.e. Na innych zaś były brązowe sztylety, które występowały w starożytnej Grecji, oprócz tego odkrycia zostały tam odnalezione, np. perły które pochodzą z nad Morza Śródziemnego.
Naukowcy przypuszczają, że obiekt ten był niegdyś świątynią, w której prawdopodobnie wyznawano kult Słońca czego dowodem może być wejście zwrócone, akurat w kierunku wschodnim. Popularną teorią było przypuszczenie, że miejsce to należało do druidów. Jednak z pamiętników Juliusza Cezara dowiadujemy się, że przybyli oni do Brytanii i Galii dopiero w dwóch ostatnich wiekach p.n.e.
Na podstawie badań znanego astronoma G. Hawkinsa można zauważyć istniejący związek między kręgiem w Stonehenge, a ważniejszymi zdarzeniami astronomicznymi i być może krąg ten był obserwatorium astronomicznym. Hawkins utrzymuje, że ci co zbudowali krąg wyliczyli długość doby księżycowej, obieg Księżyca dookoła Ziemi oraz zaćmienia Słońca i Księżyca – czyli te ze zjawisk, które w dalekiej przeszłości były uznawane za niewytłumaczalne.
czwartek, 18 marca 2010
Kosmos - zagrożenie dla zdrowia ludzkiego?
Końcem 1958r. w programach telewizyjnych cytowano meteorologów z ameryki, którzy odkryli w swoich badaniach, że na pogodę naszej planety oddziałuje pył kosmiczny.
Wiadomym jest powszechnie, że aby doszło do opadów deszczu i śniegu potrzebne są maleńkie cząsteczki wokół których mogłyby się formować kropelki wilgoci aby potem spaść w postaci gotowego śniegu lub deszczu. Każdego dnia miliardy drobnych cząsteczek przedostają się do atmosfery, gdy nasza planeta przechodzi przez obłok czy warstwę pyłu kosmicznego. Wtedy występują najlepsze warunki do opadów deszczu pod warunkiem, że wilgoć w powietrzu jest obecna. Astronomowie stwierdzili, że warkocze komet są „rozrzedzonymi ciałami pyłowo-gazowymi” które składają się z tak drobnych cząstek, że nawet najmniejsze ciśnienie światła może wywołać ugięcie się warkocza. Co jakiś czas Ziemia przechodzi przez właśnie takie skupiska niekiedy z bardzo nieprzyjemnymi skutkami.
Już w starożytności zaobserwowano związek między kometami, a zarazami. Biblia opowiada historię króla Dawida, gdy ten ukrywał się w Ornam, w tedy bowiem ujrzał kometę z wielkim warkoczem, następnie po tym wydarzeniu wybuchła epidemia zabijająca ok. 70tys. ludzi. W 1665r. pojawiła się kometa z niezwykle okazałym ogonem po, której nastała tragiczna w skutkach Czarna Zaraza i zabrała ze sobą miliony ludzi pustosząc kontynenty. Odkryto, że w pyle kosmicznym występują różnorakie drobnoustroje i wirusy, które mogą przetrwać zmrożenie bez żadnej szkody dla siebie. Można wnioskować więc, że jeżeli ten pył wpływa na pogodę to może także być przyczyną epidemii tak jak utrzymywali przed nami starożytni. Ponieważ odporność ras ludzkich różni się od siebie to epidemie nie wszędzie mają takie same skutki.
Przeprowadzona analiza spektroskopowa warkoczy komet odkryła, że zawierają one spore ilości gazów, a niektóre z nich są śmiertelne dla ludzi. Czy istnieje realne zagrożenie kolejnej epidemii? Możemy jedynie czekać na to co przyniesie ze sobą przyszłość.
Wiadomym jest powszechnie, że aby doszło do opadów deszczu i śniegu potrzebne są maleńkie cząsteczki wokół których mogłyby się formować kropelki wilgoci aby potem spaść w postaci gotowego śniegu lub deszczu. Każdego dnia miliardy drobnych cząsteczek przedostają się do atmosfery, gdy nasza planeta przechodzi przez obłok czy warstwę pyłu kosmicznego. Wtedy występują najlepsze warunki do opadów deszczu pod warunkiem, że wilgoć w powietrzu jest obecna. Astronomowie stwierdzili, że warkocze komet są „rozrzedzonymi ciałami pyłowo-gazowymi” które składają się z tak drobnych cząstek, że nawet najmniejsze ciśnienie światła może wywołać ugięcie się warkocza. Co jakiś czas Ziemia przechodzi przez właśnie takie skupiska niekiedy z bardzo nieprzyjemnymi skutkami.
Już w starożytności zaobserwowano związek między kometami, a zarazami. Biblia opowiada historię króla Dawida, gdy ten ukrywał się w Ornam, w tedy bowiem ujrzał kometę z wielkim warkoczem, następnie po tym wydarzeniu wybuchła epidemia zabijająca ok. 70tys. ludzi. W 1665r. pojawiła się kometa z niezwykle okazałym ogonem po, której nastała tragiczna w skutkach Czarna Zaraza i zabrała ze sobą miliony ludzi pustosząc kontynenty. Odkryto, że w pyle kosmicznym występują różnorakie drobnoustroje i wirusy, które mogą przetrwać zmrożenie bez żadnej szkody dla siebie. Można wnioskować więc, że jeżeli ten pył wpływa na pogodę to może także być przyczyną epidemii tak jak utrzymywali przed nami starożytni. Ponieważ odporność ras ludzkich różni się od siebie to epidemie nie wszędzie mają takie same skutki.
Przeprowadzona analiza spektroskopowa warkoczy komet odkryła, że zawierają one spore ilości gazów, a niektóre z nich są śmiertelne dla ludzi. Czy istnieje realne zagrożenie kolejnej epidemii? Możemy jedynie czekać na to co przyniesie ze sobą przyszłość.
Etykiety:
ciekawostki,
człowiek,
Kosmos,
nie z tego świata,
sensacyjne historie,
świat,
Wszechświat,
zagadkowe zjawiska
Pszczoły z legendy
W Nowej Anglii w niektórych jeszcze miejscach kultywuje się stary i niezwykły obyczaj, polega on na tym, że jeżeli ktoś umrze trzeba o tym powiedzieć pszczołom, a ich roje okryć czarnym płótnem, w przeciwnym wypadku jeśli się tak nie zrobi to odlecą one i nigdy nie wrócą.Charles D. Hitt był podstarzałym farmerem mieszkającym w Missouri, specjalizował się w uprawie arbuzów i kantalup. Zainwestował w kupno pszczół, gdy dowiedział się, że pomagają one w uprawie arbuzów. Po jakimś czasie bardzo się z nimi związał z wzajemnością. Tylko on mógł do nich podchodzić, zajmować się nimi, pracować z nimi nigdy nie będąc przy tym ukąszonym. Reszta z domowników musiała trzymać się od pasiek z daleka, gdyż pszczoły były bardzo agresywne względem obcych. Pewnego feralnego dnia Hitt nagle zmarł na atak serca, jego ciało przeniesiono do kaplicy znajdującej się 10 km od farmy. W dzień pogrzebu wszyscy znajomi i przyjaciele przyszli do domu zmarłego by złożyć kondolencje członkom rodziny. Gdy rozmowa weszła na temat śmierci Hitta nagle usłyszano brzęczenie pszczół, a był to przecież środek zimy, więc to raczej nie powinno mieć miejsca. Nadszedł w końcu czas pójścia do kościoła i pożegnania się z farmerem. W drodze do kaplicy za członkami pogrzebu podążały pszczoły. Niektóre z nich usiadły delikatnie na rękach lub twarzach gości. Gdy wszyscy udali się na cmentarz w wiązkach kwiatów złożonych na mogile można było ujrzeć rój pszczół, które czarną gęstą chmurą przyleciały z nad farmy, nikogo przy tym nie żądląc. Córka zmarłego ujrzawszy to przypomniała sobie zdanie, które rano wypowiedziała do matki „Czy pszczoły taty wyroją się dzisiaj, jak to jest powiedziane w starej angielskiej legendzie?”. Matka zaprzeczyła córce, gdyż była przecież zima. Natomiast pszczoły już nigdy nie wróciły na farmę.
Subskrybuj:
Posty (Atom)