sobota, 16 lipca 2011

Płód Arlekina

Na świecie istnieje wiele chorób, o których nawet nie mamy pojęcia. Mówi się o  nich rzadko lub w ogóle. Najbardziej tragicznymi przypadkami w medycynie są choroby genetyczne i to te zaliczane do rzadkich, na które chorują nieliczne jednostki. Przez sporadyczność ich występowania w całym gatunku ludzkim następuje techniczny zastój nauki. Nie można leczyć ludzi na coś z czym spotkało się tylko kilku lekarzy na świecie, śmiertelność więc jest prawie 100%. Do takich beznadziejnych przypadków, na których nie ma lekarstwa można zaliczyć płód arlekina.Choroba ta zazwyczaj występuje raz na pół miliona urodzeń. Charakteryzuje  ona się tym, że u nienarodzonych dzieci formuje się bardzo cienka warstwa skóry, która zaraz po urodzeniu pęka, tworząc liczne rany na całym ciele. Niemowlę chore na syndrom arlekina umiera w ciągu  pierwszych dni, tygodni swojego życia. Zgon następuje z powodu odwodnienia, zapaści i złej regulacji temperatury. Jeżeli jakimś cudem uda się dziecku przeżyć, a jest to 1 do miliona to jego dalsze życie przebiega pod nazwą choroby  Lamellar Ichthyosis lub Congenital Ichtyosiform Erythroderma.

































Mył się 37 lat temu!

Ostatnią kąpiel w swoim życiu zażył 1974r. zaraz po swoim ślubie. Indyjski rolnik, Kailash Singh stroni od wody w każdej jej postaci. Sam mówi, że żadna moc nawet ta nieczysta nie skłoni go to tego, aby zamaczał choćby palce w wodzie. Oprócz tego, że Kailash nie bierze kąpieli także nie obcina włosów i paznokci. Rolnik zapytany o to dlaczego się nie myje odpowiada, że miejscowy kapłan przepowiedział mu, że gdy tylko przestanie się myć urodzi mu się nadzwyczajny syn. Jak do tej pory wróżba kapłana nie sprawdziła się- rolnik posiada siedem córek.
Kailash myje się na swój własny sposób, zażywa „ogniową kąpiel” czyli co wieczór pali marihuanę, modli się i tańczy do Siwy.
Zapach rolnika czuć pewnie z odległości kilku mil, gdyż nie brać kąpieli przy prawie codziennej temperaturze 47 stopni Celsjusza to nie lada wyczyn!

czwartek, 14 lipca 2011

Pies, który żywił się ciałem swojego zmarłego właściciela

Makabra, która odbyła się w 2009r. w województwie Lubelskim do dziś wywołuje grozę, gdy się o niej wspomina. W jednej z tamtejszych wiosek do jednorodzinnego domku zostali wezwani policjanci, którzy mieli za zadanie obeznać się z sytuacją mieszkającego tam mężczyzny, który od jakiegoś czasu nie dawał żadnych znaków życia. Policjanci wchodząc do domu doznali szoku! Ohydny smród wydobywający się z głębi mieszkania przyprawiał o mdłości, przez uchylone drzwi czuć było smród i stęchliznę, smród rozkładającego się ciała. Pies, który był w środku natychmiastowo uciekł. W jednym z pomieszczeń zastali zwłoki 70-mężczyzny rozszarpane i nadgryzione. Mężczyzna ten nie żył od ponad miesiąca przez cały ten czas jego pupil żywił się jego zwłokami kawałek po kawałeczku, dzień po dniu. Zgon stwierdzono z przyczyn naturalnych, psa martwego właściciela nigdy nie odnaleziono.

czwartek, 30 czerwca 2011

Końska zmora

Według starych legend i opowiadań chłopów w czasie zimy do stajni zaglądają złe duchy. W latach 50 kiedy konie były niezastąpione na roli trudno było znaleźć taką wioskę, gdzie nie spotkało się końskiej zmory. Teraz, gdy konie zastąpione są maszynami i mało kto jest ich  posiadaczem legenda końskiej zmory odeszła w prawie całkowite zapomnienie. Końska zmora atakowała zwierzęta nocą, gdy ich właściciel spał. Robiła to na różne sposoby, np; ujeżdżała, podszczypywała, dusiły, biła po szyi, plotła drobne, misterne warkoczyki na grzywie i ogonie, wodziła końmi tak, aby nie mogły trafić do zagrody czasami nawet doprowadzała do śmierci szkap poprzez ich zamęczenie. Nad ranem, gdy gospodarz chodził doglądnąć swoich koni zastawał je całkowicie spłoszone, całe zlane potem jakby ktoś oblał je kubłem wody. Niektórzy chłopi opowiadali także, że ich kobyły były tak wystraszone, że pozaplatane warkoczyki stały im, aż dęba! Są ludzie, którzy dziś nawet opowiadają historię jak to na ich oczach koniom coś plotło włosie. Podobno po rozplątaniu takich warkoczyków koń zdychał. Jedyną bronią na zmorę było święcenie stajni istniały jednak takie obrządki jak łapanie złego ducha przy pomocy świecy z cmentarza, wieszaniu martwego jastrzębia na drzwiach stajni, mocowaniu luster na żłobach, wieszaniu czerwonych szmat czy ujeżdżaniu konia przez nagą dziewicę.

"Właśnie o owym zajeżdżaniu koni przez demony słyszymy szczególnie często. Zdarzało się istotnie niekiedy, że wieśniak, wchodząc rano do stajni, zastaje któreś zwierzę spocone i znużone, a pokarm, zadany mu na noc nie spożyty; zdarzało się jeszcze częściej, iż nocą z chaty lub ze dworu słyszy niespokojne chrapanie koni, tętent i obijanie się o ściany czy żłoby . Lud wielkoruski, rdzennie białoruski i część ukraińskiego tłumaczy wspomniane przejawy bardzo prosto: to demon domowy czy też odpowiadający tamtemu demon stajenny dosiadł zwierzęcia i na nim jeździ. Zbliżone tłumaczenie znajdujemy u Białorusinów południowo-zachodnich oraz na dużych obszarach Ukrainy, ale tu za ujeżdżanie koni po nocach odpowiedzialne są czarty, podobnie jak u Polaków zmory i złe duchy, a u Kaszubów kraśniaki” (KLS, s. 637). O zjawiskach znęcania się nad zwierzętami (a zwłaszcza końmi) przez zmory informują nasze źródła ludoznawcze z drugiej połowy XIX i początków XX w. Z monografii regionalnych O. Kolberga wynika, iż w ówczesnych wierzeniach ludowych wyraźnie rozdzielano zmory ludzkie od zmór zwierzęcych. Na terenie Lubelszczyzny, Mazowsza, Kielecczyzny i Krakowskiego bardzo popularna była opowieść o trzech siostrach-zmorach, z których pierwsza dusiła ludzi, druga dręczyła zwierzęta (plotła warkoczyki na grzywach i ogonach koni, ujeżdżała je po stajni, dusiła itd.), trzecia zaś dusić miała drzewa bądź wodę. Opowieść ta pewnym echem odbijała się także w innych regionach, jak Rzeszowskie, Krośnieńskie czy Chełmskie. Niekiedy dana postać demoniczna nie ograniczała swej działalności tylko do dręczenia zwierząt, ale również stanowiła synonim wszelakiego rodzaju zaraźliwych chorób wśród zwierząt. „Mara, przynosząca pomór na bydło, chodzi białą odziana szatą. W dzień mało się komu pokazuje, dopiero wieczorem można ją widzieć bielejącą się koło obór. Gdy w którą chuchnie, bydło tam wkrótce wypadnie co do nogi” („Chełmskie”, 138).

Drobne echa tych wierzeń dotrwały jeszcze w świadomości pewnej części ludu wiejskiego do dnia dzisiejszego. Świadczą o tym m.in. materiały z badań terenowych prowadzonych w regionach wschodnich. Od blisko 50% informatorów (78% - białostockie, 60% - lubelskie i 20% - rzeszowskie) uzyskano pewne fragmentaryczne dane dotyczące demonów dręczących zwierzęta. Demony te najczęściej określano nazwą mory lub mary, zmory bydlęcej lub końskiej oraz czarta lub złego ducha. Niekiedy wszakże nazywano je błędami, noculami i wiedźmami. Demonowi temu przypisywano zarówno postacie antropomorficzne (szpetne stare kobiety, młode dziewczęta bądź mali chłopcy w czerwonych czapeczkach na głowach), jak i zoomorficzne (czarny kot lub wilk), lecz w przekonaniu pewnej części informatorów był on niewidzialny, a więc bezpostaciowy.
Także na pewne drobne relikty omawianych wierzeń w demony dręczące zwierzęta gospodarcze oraz nawiedzające je wszelakimi chorobami do pomoru włącznie natrafić jeszcze można w niektórych wsiach Mazowsza i południowo-wschodniej Małopolski. Natomiast w pozostałych regionach kraju ten wątek wierzeń ludowych uległ już zanikowi. "
Leonard J. Pełka: Polska demonologia ludowa. Warszawa 1987, s. 178-180.

środa, 29 czerwca 2011

Zabiła i zjadła swojego 3-tygodniowego synka

33-letnia Otty Sanchez urodziła zdrowego i silnego syna, jednak po porodzie zdiagnozowano u niej depresję poporodową. Według jej męża Scotta Buchholza nie brała zalecanych jej leków, a także cierpiała na schizofrenię.
Wszystko zaczęło się od drobnej kłótni pary, po której Otty wraz ze swoim maleńkim synkiem wybiegła z domu i wsiadła do samochodu. Dziecko wrzuciła do fotelika samochodowego nie zapinając mu pasów, po czym ruszyła z piskiem opon. Mąż, który był świadkiem całej sytuacji zadzwonił po policję, która nie podjęła żadnej interwencji. Policjanci tłumaczący się potem stwierdzili, że interwencja miałaby miejsce, gdyby Scott zawiadomił ich o tym, że kobieta cierpi na depresję. Być może, gdyby w tedy policjanci zainterweniowali nie doszłoby do dramatycznej historii, która wkrótce potem nastąpiła.
Na drugi dzień zostali wezwani przez matkę kobiety. Wchodząc do mieszkania ujrzeli szokujący widok, byli tak przerażeni, że poprosili o pomoc psychologa. Ciało malutkiego Scotta Wesleya Buchholza-Sancheza było po prostu zmasakrowane. Otty Sanchez wykrzykiwała w kółko nad zwłokami noworodka ”zabiłam i zjadłam swoje dziecko”. Wariatka tłumaczyła, że diabeł kazał jej rozszarpać synka, a potem zjeść jego mózg oraz palce nóg. Jak wykazało śledztwo kobieta zabiła noworodka nożem do steków i dwoma mieczami samurajskimi. Do całej tragedii doszło obok, śpiącej w drugim pokoju matki z dwoma jej siostrzenicami.
Ojciec zamordowanego dziecka, który także cierpi na schizofrenię nie może pogodzić się ze stratą synka „ chcę, żeby spłonęła w piekle”- tak wypowiada się na temat swojej żony morderczyni.
 Po całej wstrząsającej historii zabicia i zjedzenia części ciała swojego synka  Otty Sanchez trafiła do szpitala psychiatrycznego po próbie samobójczej.

sobota, 25 czerwca 2011

Sprzedał nerkę by kupić iPoda

17 -Nastolatek z chińskiej prowincji Anhui znalazł w Internecie nietypową okazję na zarobienie pieniędzy, oferta na tyle była specjalna, że nie trzeba było nic robić, aby zarobić. Jedynie co chłopak musiał zrobić to sprzedać własną nerkę! Otrzymał za nią okrągłą sumkę 3 tysięcy dolarów czyli około 8 tysięcy polskich złotych. Do domu wrócił już z zakupami czyli nowiutkim iPodem i laptopem. Zapytany przez dziennikarzy nastolatek bez wstydu powiedział „Zrobiłem to, bo nie miałem pieniędzy na iPoda 2”.
O całej sprawie dowiedzieli się rodzice chłopca, gdy zainteresowali się pochodzeniem nowych przedmiotów. Sprawa została zgłoszona na policję, niestety handlarzy organów nie odnaleziono.

wtorek, 7 czerwca 2011

„Nie chce tego dziecka, to kosmita!”

Mieszkająca w Indiach Sonal Waghela z niecierpliwością oczekiwała dnia narodzin swojego dziecka. Kobieta zdawała sobie sprawę, że wydanie na świat nowego obywatela jest bardzo emocjonalnym  przeżyciem, jednak nie podejrzewała, że może to zamienić się dla niej w istny horror. Jej synek urodził się z ogromnym wodogłowiem co wywołało szok u młodej mamy. Sonal Waghela nie chciała wziąć nawet na ręce swojego dzidziusia, gdyż twierdziła, że jest to kosmita i nie chce na niego patrzeć, a co dopiero dotykać.
Głowa noworodka ważyła 2,5 kg co było istną dysproporcją do reszty małego ciałka. Synek Sonal był karmiony sztucznym pokarmem ponieważ matka nawet nie dopuszczała możliwości  karmienia go piersią. Lekarze zgodnie stwierdzili, że dziecko ma szanse na wyzdrowienie po przejściu specjalnej operacji, jednak jeżeli wcześniej dojdzie do uszkodzenia mózgu wtedy dziecko ma bardzo małe szanse na przeżycie. Miejmy nadzieje, że młoda matka zda sobie w końcu sprawę, że jest to jej własne dziecko, a nie jakiś przybysz z obcej planety i w końcu razem z nim zacznie walczyć o jego życie!

poniedziałek, 30 maja 2011

10 niesamowitych miejsc na Ziemi

Cuda wytworzone przez naturę przejawiają się w różnych kształtach i rozmiarach, począwszy od przeraźliwie wysokich gór kończąc na pięknych rzekach i jeziorach. Mimo tego, że otacza nas betonowy, szary świat istnieją jeszcze miejsca na ziemi nienaznaczone obecnością człowieka, o których istnieniu większość z nas nie ma pojęcia.

Top 10 najpiękniejszych miejsc na Ziemi.

Mount Everest
Najbardziej upragniony do zdobycia, najwyższy szczyt świata, którego wysokość sięga do 29.035 stóp (8850 m.n.p.m).

















Mount Roraima
Ogromna góra stołowa rozciągająca się na obszarze Brazylii, Wenezueli i Gujany. Na jej terenie istnieje m.in najbardziej zjawiskowy wodospad na świecie.












 Don Juan Pond
Bardzo płaskie i płytkie jeziorko znajdujące się na Antarktydzie. Jego woda jest 8 razy bardziej słona niż wody Morza Martwego i podobno, aż o 18 razy przebija zasolenie wód oceanicznych. Zasolenie zbiornika jest tak wysokie, że nie zamarza on nigdy zimą. 
















Socotra
Najbardziej zróżnicowanym biologicznie miejscem na Morzu Arabskim jest znajdująca się w Republice Jemenu Socotra. Jej zróżnicowanie jest tak wielkie, że można zwiedzanie zacząć od oglądania najróżniejszych ptaków kończąc na podziwianiu pięknych raf koralowych występujących tylko w tym miejscu. Śmiało Socotre można nazwać najbardziej egzotycznym miejscem na Ziemi.












Rotorua
Miasto znajdujące się w północnej części Nowej Zelandii. Wyjątkowość tego miejsca bierz się z niezwykle wielkiej aktywności geotermalnej, która sprawia, że miejsce to ma swój charakterystyczny zapach mowa tutaj o woni zgniłych jaj będącej wynikiem obecności dużej ilości siarki w powietrzu. Mieszkańcy oraz turyści korzystają z gorących źródeł jak i z kąpieli błotnych.
































Sanqingshan Chiny
Jest dosyć małym Parkiem Narodowym w prowincji Jiangxi, który zajmuje 7 miejsce na liście Światowego Dziedzictwa UNESCO . Swoją sławę zawdzięcza niezwykle pięknym atrakcją krajobrazowym. Sanqingshan charakteryzuje się wyjątkowymi wahaniami klimatu i zmieniającymi się co chwila warunkami meteorologicznymi. Ponadto sceniczny, filmowy wygląd może zawdzięczać granitowym słupom i szczytom (48 szczytów i 89 filarów granitowych), które przypominają kształtem zwierzęta lub sylwetki ludzi. 
















Eye of Mauretania Afryka
Spektakularne miejsce znajdujące się na depresji w Saharze Mauretanii wygląda jak prawdziwe ludzkie oko. Naukowcy twierdzą, że zjawisko to powstało na skutek uderzenia meteorytu lub podziemnej, nuklearnej eksplozji. Szacują się, że uderzenie takiej eksplozji  musiało wynosić kilka giga ton.














The Great Dune Pyla
Te piękne wydmy w cale nie znajdują się na pustyni tylko we Francji, obejmują obszar 500 metrów od wybrzeża lasu co tworzy dość zaskakującą scenerie. 















Pamukkale Turcja
Zadziwiającym tworem natury są tarasowe baseny istniejące od ponad dwóch tysięcy lat. Powstały w wyniku trzęsień ziemi, które w Turcji są dość częstym zjawiskiem. Wody te mają kolor mleczno-biały, przypisywane są im właściwości odmładzające. 

środa, 4 maja 2011

Texas i jego rekordy z grzechotnikami

Jackie Bibby o pseudonimie „Texas Snake Man” pobił własny rekord siedząc przez 45 minut w wannie z 87 grzechotnikami. Texas ze spokojem opowiadał o zabawie ze swoimi milusińskimi : „ważne jest, aby się nie ruszać, to jest klucz do zwycięstwa i uniknięcia ugryzienia; Tak naprawdę to ja przerażam je, poruszam się naprawdę wolno i delikatnie, tak aby ich nie rozjuszyć”
Swój poprzedni rekord z kąpielą z grzechotnikami, wykonywał w Los Angeles w 1999r. z 75 wężami.
Innym jego zdumiewającym rekordem jest trzymanie w ustach 9 grzechotników za ogon, jego poprzedni rekord to 8 węży.
„Muszę pokonywać własne rekordy, gdyż nie ma nikogo innego, kto może to zrobić”, mówi sławny Texas Snake Man.

Umiesz tak? Wytrzeszcz oczu na maxa!

Kim Goodman jest kobietą o naprawdę elektryzującym spojrzeniu, swoje gałki oczne potrafi wysunąć z oczodołów na odległość 11,938 mm czyli 0,47 cala! Swoim nietypowym talentem pobiła rekord w Księdze Guinnessa.Cała historia z wytrzeszczem oczu rozpoczęła się podczas jednego z meczów hokeja, w którym Kim brała udział. W czasie meczu została uderzona w głowę maską hokejową, uderzenie to spowodowało, że jej oczy wysunęły się bardziej niż zwykle powodując, że od tego dnia umie wysunąć swoje oczy na zawołanie lub niekontrolowanie podczas ziewania.