Jak donoszą zagraniczne media mieszkańcy prowincji Ngai zauważyli kilka dni temu dwójkę Wietnamczyków, którzy wyglądali i zachowywali się jak "dzicy". Trudno było się z nimi skomunikować. Mówili w miejscowym dialekcie. Dziś 82-letni Ho Van Thanh został przewieziony do szpitala, odnaleziono go bardzo chorego. Jego syn 41-letni Ho Van Lang nie umie odnaleźć się w nowym otoczeniu.
Ojciec i syn żyli jak prawdziwi Tarzani. Nosili przepaski na biodrach, żywili się tym co znaleźli w dżungli, mieszkali w domku na drzewie zawieszonym 5 m nad ziemią.
Lekarze twierdzą, że Ho Van Thanh uciekł do dżungli z powodu przeżytej tramy, której doświadczył po wybuchy bomby. Teraz głównym zadaniem władz będzie ponowne włączenie ich w część społeczeństwa, na razie przechodzą pierwsze badania lekarskie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz